Wyobraź sobie świat, w którym błędy i porażki nie istnieją. Wyobraź sobie, że wszystko to, co założysz w prosty i przyjemny sposób za chwilę zostanie zrealizowane. Piękna wizja, lecz nie możliwa do zrealizowania. A nawet, jeśli, to wiedząc, że za chwilę Twoje zadanie zostanie zrealizowane, to w ogóle będzie Ci się chciało wstawać z łóżka?
Taką wizję rozwijają ludzie, których marzeniem jest zrobienie jak najmniej, by osiągnąć założenia. Wszystko to czasem przez błędy, których najczęściej boją się popełniać. A co jeśli…? No właśnie. Co?
Ja, od kiedy uważam, że błędy i porażki mogą nas inspirować i dawać napęd do zmian, popełniam ich coraz mniej i uczę się więcej. Jesteśmy tylko ludźmi, nie jesteśmy nieomylni i nie wiemy wszystkiego. Ale jeśli umiemy przyznać się do błędu czy porażki, a potem powtórzyć daną czynność ze zmienionym krokiem, to znaczy, iż uczymy się. Skoro w taki sposób się nie udało, to może inny sposób będzie lepszy, lub ciekawszy. Nauka na popełnionym błędzie jest najlepszym, co może nasz spotkać.
Owszem najlepiej jest nie popełniać błędów lub uczyć się na błędach już popełnionych, ale człowiek to istota, która doświadczalnie musi sprawdzić, czy woda jest gorąca. Nie karzę Ci tu wkładać od razu ręki do wrzątku – wystarczy, że kupisz sobie termometr. Nie ma, co się także samobiczować, czy płakać nad rozlanym mlekiem. To najgorsze, co możesz w tym momencie zrobić.
Zapamiętaj. Błędy są dowodem na to, że żyjemy, rozwijamy się a próba ich unikania jest zabójcza dla kreatywności. To, co twórcze, jest nowe z założenia, a w nowość zawsze wpisane jest ryzyko, więc trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu i zobaczyć, co się wydarzy.